„Rozciął twarz od ucha do ucha. Postawił mu stopę na dolnej szczęce i próbował wydłubać złote zęby” – wstrząsające i przemilczane barbarzyństwo Amerykanów wobec Japończyków w czasie II Wojny Światowej. Z zabitych i rannych robili trofea oraz upominki
O czym nie mówił Obama w Japonii.
- Czaszki, zęby i uszy zabitych japońskich żołnierzy masowo kolekcjonowali amerykańscy wojskowi w czasie II wojny światowej. Prezydent USA Franklin Delano Roosevelt w 1942 r. dostał nawet otwieracz do listów zrobiony z kości poległego z Kraju Kwitnącej Wiśni. Podobnego bezczeszczenia zwłok Amerykanie nie dopuszczali się jednak w Europie. A to dlatego, że traktowali oni Japończyków nie jak ludzi, ale „podludzi” albo sprytne zwierzęta, których upolowanie należy uczcić zabraniem trofeum myśliwskiego – czytamy w materiale Aleksandra Pińskiego w nowej „Historii Bez Cenzury”.
Kilka dni temu prezydent USA Barack Obama udał się z wizytą do Hiroszimy. Spore kontrowersje wzbudził fakt, iż prezydent Obama nie przeprosił za zbrodnie wojenne amerykańskich żołnierzy. W materiale „HBC” można przeczytać o barbarzyństwach jakich dokonywali Amerykańscy żołnierze na Japończykach, których „traktowali jako podludzi”. Z zabitych Japończyków robili trofea, upominki dla znajomych i rodziny. Zdarzało się, że „trofea” pozyskiwano jeszcze z żywych ludzi…
- Żołnierz nie był martwy. Był ciężko ranny w plecy i nie mógł ruszać rękami, inaczej opierałby się do ostatniego tchnienia. Jego oprawca użył noża, wsadził go w dziąsło i próbował podważyć. Japończyk jednak kopał zaciekle i nóż ześlizgnął się i głęboko rozciął mu usta. Amerykanin zaklął i jednym cięciem otworzył mu twarz od ucha do ucha. Postawił stopę na dolnej szczęce Japończyka i próbował znowu wydłubać mu złote zęby, co spowodowało, że trysnęła krew i ranny zaczął charczeć. Krzyknąłem, żeby zakończył jego męczarnie, ale usłyszałem jedynie przekleństwa. Wtedy inny żołnierz podbiegł i strzelił Japończykowi w głowę – relacjonował Eugene Sledge, jeden z amerykańskich żołnierzy.
Historia Bez Cenzury