Dziś już po prostu wiadomo - Pearl Harbor nie był zaskoczeniem. To
było zaplanowane, Amerykanom potrzeba było pretekstu do wkroczenia do
wojny. Są tacy, którzy twierdzą, że atak na WTC 11 września 2001 był
potrzebny, by polityka USA mogła pójść w kierunku likwidacji wolności
obywatelskich, a przy okazji stał się pretekstem do otwartego
rozpoczęcia działań militarnych na Bliskim Wschodzie.
Dziś na
Bliskim Wschodzie panuje chaos. Totalny chaos, w którym mało kto jest w
stanie dobrze się orientować i rozumieć, co, kto, z kim, przeciwko komu i
dlaczego. USA i państwa NATO całkiem otwarcie finansują i zbroją Al
Kaidę (Front Al Nosra, o którym francuski minister spraw zagranicznych
powiedział wprost, że "robi dobrą robotę"), która próbuje obalić
syryjskie państwo, ale jest wrogiem ISIS, które też usiłuje obalić
syryjskie państwo i utworzyć kalifat na ogromnym terenie Bliskiego
Wschodu. Całkiem otwarcie również ranni bojownicy wrodzy syryjskiemu
rządowi leczą się w izraelskich szpitalach (reportaże do znalezienia na
Youtube, jest tego mnóstwo). Na wzgórzach Golan, za zgodą, a
przynajmniej w sytuacji całkowitego milczenia instancji ONZ, siły
pokojowe ONZ stojące tam od dziesięcioleci zostały wyparte, a ich
pozycje zostały zajęte przez jednostki "rebeliantów", które są otwarcie
powiązane z Al Kaidą. Iran i zależne od niego grupy na miejscu
(Hezbollah) wysyłają swoje wojska, by bronić legalnego rządu Syrii, choć
Iran jest państwem wyznaniowym, a Syria jest (jeszcze) państwem
laickim, czyli w rozumieniu wielu skrajnych muzułmanów jest aberracją,
bo Koran nie dopuszcza rozdziału państwa od religii.
ISIS
niszczy wszystko, co napotyka na swojej drodze, pozostawiając za sobą
jedynie gruzy. Szczególnie skupiają się na dobrach kultury, jakby celem
było wymazanie wszelkich śladów, symboli tego, kto w tym miejscu żył,
mieszkał i co po sobie zostawił. Jednocześnie tereny zaczynają się
wyludniać. Ludzie uciekają, a szczególnie młodzi ludzie, młodzi
mężczyźni opuszczają swoją ziemię i trafiają do Europy. Są to młodzi
mężczyźni, czyli ci, którzy w razie konfliktu mogli by stanąć do walki. W
jakiś sposób udaje się ich stamtąd wygnać i trafiają do nas, pod kraty
płotu na granicy Węgier.
To nie są tylko terroryści z Państwa
Islamskiego, jak niektórzy chcieliby to przedstawić. Nawet najbardziej
pesymistyczne szacunki wywiadów USA czy Mossadu oceniają, że wśród
imigrantów przybywających do Europy jest jeden do dwóch procent
przemycanych terrorystów. Dwóch na stu. Reszta to ludzie, którzy
przybywają tu dla lepszego życia, dla leżących na ulicy pieniędzy, w
które wierzą, bo ich o tym przekonano.
Zjawiskiem, które jest
najbardziej dla mnie zastanawiającym, budzącym u mnie też niepokój, bo
jest to coś niezwykłego, niespodziewanego, niezgodnego z moimi
dotychczasowymi doświadczeniami, jest rola Izraela w tej całej sytuacji.
Jeszcze
nie tak dawno, jeszcze w czasie pierwszej wojny z Irakiem na początku
lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, Izrael był uznawany bardzo
zgodnie przez wszystkie państwa w tamtym regionie za wrzód na ich ziemi.
Ktoś, kto chciał podróżować po państwach arabskich nie mógł wówczas
mieć w paszporcie izraelskiej wizy, bo zwyczajnie nie był wpuszczany do
żadnego innego państwa w regionie. Na granicy celnik zawsze zaczynał
sprawdzanie paszportu od szukania najpierw śladów wizyt w Izraelu.
Saddam
Hussajn nie przypadkiem groził atakiem rakietami właśnie na Izrael. I
nawet groźby swoje zrealizował, choć wysoce nieskutecznie. Wszystkie
organizacje arabskie i muzułmańskie, legalne i nielegalne, zbrojne czy
stowarzyszenia hodowców gołębi, jednoznacznie odcinały się od państwa
żydowskiego deklarując mu swoją wrogość.
Ani Al Kaida, ani
państwo islamskie (ISIS) nie podejmują działań, ani nawet nie deklarują
otwarcie wrogości wobec Izraela. Dla kogoś, kto dobrze pamięta czasy
sprzed 20 czy 30 lat jest to zwyczajnie niewiarygodne, dziwaczne. I to
jest początek teorii spiskowej, której jestem wyznawcą. Teorie spiskowe w
powszechnym rozumieniu są symbolem czegoś śmiesznego czy
niewiarygodnego, ale oczywiście bardzo często dobrze opisują
rzeczywistość, tylko orientujemy się o tym dopiero po czasie. Pakt
Ribbentrop Mołotow też był uznawany swego czasu za niewiarygodną i
śmieszną teorię spiskową.
Izrael
był "ofiarą" kilku wojen. Najazdów ze strony sąsiadów. Każda z tych
wojen obronnych powodowała ostatecznie powiększenie się terytorium tego
państwa i wymierne dla niego korzyści.
Cel, jakim jest utworzenie Wielkiego Izraela (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Izrael)
nie jest tylko taką sobie ot, bajeczką. Dwa niebieskie pasy na fladze
Izraela mają według wielu symbolizować właśnie Nil i Eufrat - "naturalne
granice" Wielkiego Izraela.
Myślę, że może tak być, że
wyludnienie tych terenów, oczyszczenie ich z ludności, szczególnie
męskiej, która mogłaby ewentualnie stanąć do walki, likwidacja śladów
przeszłości, a faktycznie zamiana tych terenów w ruinę, tak jak miało to
miejsce w Aleppo (o czym pisałem swego czasu w notce "Zło"), to działanie przygotowujące do nagłego rozszerzenie się państwa Izrael na terenach uznawanych za przynależne Żydom.
Potrzeba
będzie tylko wydarzenia, jakiegoś Pearl Harbor czy WTC. Nagle na Hajfę
czy Tel Aviv zaczną spadać bomby albo wioska na granicy Wzgórz Golan
zostanie zrównana z ziemią, a mieszkańcy będą wszyscy pozbawieni głów.
Dzieci zostaną okrutnie wymordowane, a wszystko odbędzie się przed
kamerami - na przykład filmowane z dronów - i pokazane w telewizjach, bo
nasz świat jest rządzony za pomocą obrazów i rozrywki.
Wtedy
Izrael walnie pięścią w stół, zawoła "DOŚĆ!" i wkroczy do działania!
Okaże się wówczas, że oddziały ISIS, które całkiem bezkarnie zdobywają
coraz to większe tereny są nic niewarte, że ich sprzęt ciężki przestaje
działać (bo nagle części zamienne do czołgów i pojazdów opancerzonych
przestaną się pojawiać tak, jak pojawiają się obecnie) i w ogóle zostaną
zgnieceni. A Izrael roztoczy swoją "opiekę" nad mieszkańcami tamtych
terenów, a szczególnie nad chrześcijanami, których ISIS tak potwornie
prześladował.
Idea Wielkiego Izraela, od Nilu do Eufratu
zacznie się realizować, a cały cywilizowany świat temu przyklaśnie i
odetchnie z ulgą. Na FB pojawią się zdjęcia izraelskich żołnierzy
ratujących chrześcijańskie dzieci i izraelskich żołnierek głaszczących
koty.
Tak więc możemy się spodziewać nadejścia jakiegoś
ważnego zdarzenia. Coś się stanie, co spowoduje nagłą zmianę sytuacji.
Pewnie już niedługo.
Pozostaje jedynie jeden element, który
być może stanowi w tym całym planie niespodziewane ziarnko piasku mogące
spowodować zgrzyt i utrudnić zadziałanie mechanizmu. Otóż Rosja
zadeklarowała i rozpoczęła realizację wojskowego wsparcia Syrii. Mówi
się o tym, że Chiny również rozważają pomoc Assadowi. To może zmienić
nieco układ i cały mechanizm.
Oczekuję jednak nadchodzącego ważnego zdarzenia na Bliskim Wschodzie. Symbolicznego i zapewne strasznego.