Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Tomasz Siemoniak: Na koniec zawsze liczą się fakty.

Wywiad z wicepremierem, ministrem obrony narodowej Tomaszem Siemoniakiem. O pomówieniach polityków, walce wyborczej, Ewie Kopacz i Beacie Szydło, zagrożeniu wojną, pracy służb wywiadowczych, solidarności europejskiej w kontekście imigrantów, przetargach na uzbrojenie. Zapraszamy serdecznie.

Tomasz Siemoniak: Na koniec zawsze liczą się fakty.
wicepremier, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak
źródło: mPolska24.pl

‎Mariusz Gierej: Widzi Pan na własnym przykładzie, jak łatwo stracić dorobek 20 lat życia, dzięki technologii i rozmowie bądź co bądź dwóch Pana przeciwników politycznych. Mówię tu oczywiście o podsłuchach i rozmowie Kwaśniewski - Kalisz, takie sytuacje mogą spotkać nie tylko polityków, ale prezesów banków, managerów. Tego będzie coraz więcej. Jak się przed tym bronić?

Tomasz Siemoniak: Na koniec zawsze liczą się fakty. Czy ktoś mówi prawdę lub nieprawdę. Czy, jeżeli cokolwiek się sugeruje, istnieje możliwość wyjaśnienia tej sprawy. W tym przypadku widzę taką wskazówkę, że nawet w prywatnych rozmowach, zwłaszcza jeżeli to grono jest dość szerokie - rozmawiali nie tylko Aleksander Kwaśniewski z Ryszardem Kaliszem, ale też inne osoby - zawsze należy ważyć słowa i mówić rzeczy, o których się wie. Trafiło na osobę, która, jak się okazuje, słynie z fantazjowania i wymysłów. Żałuję bardzo, że te wymysły dotyczyły mojej osoby.

Mariusz Gierej: Wsparł Pana ostatnio też Leszek Miller, mówiąc o Ryszardzie Kaliszu per "konfabulant", ale w tej sprawie taśmowej padają różne sformułowania. Pana zdaniem, służby w Polsce znowu zerwały się z łańcucha, jak to sugerują niektórzy politycy i cała ta zawierucha jest z ich inspiracji? Czy to robota Waszych przeciwników politycznych? To sugeruje też poniekąd Ryszard Kalisz w kwestii generała Noska. Jak Pan to widzi?

Tomasz Siemoniak: Dobrze oceniam nasze służby. Obserwuję ich pracę, zwłaszcza w segmencie „twardego” bezpieczeństwa państwa i uważam, że pracują tam setki doświadczonych, zaangażowanych żołnierzy i funkcjonariuszy. Nie mam podstaw do formułowania oceny działań w aferze podsłuchowej, bo nie jestem w żaden sposób w to zaangażowany. Natomiast chcę wszystkim, którzy tak łatwo narzekają na służby, przypomnieć, że żyjemy w państwie prawa. Służby nie mogą podejmować nielegalnych działań, np. włamywać się do mieszkań, serwerów, śledzić ludzi bez żadnych podstaw. Służby działają pod nadzorem prokuratury, która zajmuje się tą sprawą od blisko roku. W związku z tym, poddawajmy oczywiście refleksji skuteczność organów państwa w tej sprawie, ale nie oczekujmy, że ktokolwiek, w imię nawet najważniejszych wartości, będzie łamał prawo. Myślę, że w tej sprawie należy wyrażać ostrożne oceny, poddawać służby ocenie przede wszystkim przez komisję ds. służb specjalnych. To jest właściwe miejsce, żeby również posłowie opozycji mogli uzyskać pełne informacje, bo często ten obraz publiczny ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Mariusz Gierej: Boi się Pan rządów PiS-u?

Tomasz Siemoniak: Uważam, że te rządy mogłyby okazać się po prostu niekorzystne dla Polski. Uważam, że należy w w kampanii wyborczej przedstawić lepszą, bardziej przekonującą ofertę niż oferta PiS. W tym momencie to jest główny cel.

Mariusz Gierej: Panie Premierze, czy Tomasz Siemoniak byłby lepszym premierem od Ewy Kopacz? Był Pan poważnie rozważany jako kandydat na to stanowisko, co nie jest tajemnicą. Pod uwagę brano dwie osoby. Czy po wyborach to stanowisko pozostanie w PO?

Tomasz Siemoniak: Uważam, że Ewa Kopacz bardzo dobrze wywiązuje się z obowiązków premiera. W Platformie została wtedy podjęta absolutnie właściwa decyzja, więc wspieram każdego dnia Ewę Kopacz w jej misji. Mogę powiedzieć, że nasza współpraca jest bardzo dobra. Nie ma powodów wracać do tamtych spekulacji, które w dużej mierze były spekulacjami medialnymi albo odbywającymi się poza moją osobą. Jeśli chodzi o to czy Platforma będzie miała premiera po wyborach, wszystko jest w ręku wyborców. Myślę, że byłoby to bardzo dobre dla Polski, gdyby Ewa Kopacz mogłaby być dalej premierem.

Mariusz Gierej: Ale Platforma traci poparcie. Czy PO płaci za Donalda Tuska, za jego politykę PR-u i jego ambicje europejskie? Jakie błędy tak naprawę popełniła PO? 

Tomasz Siemoniak: Akurat zanim Państwo weszli, przeczytałem ostatni sondaż CBOS, gdzie znowu Platforma ma parę punktów do góry. Oczywiście PiS też.

Mariusz Gierej: Kosztem Kukiza.

Tomasz Siemoniak: Też. Najwyraźniej widać, że wyborcy wracają do sprawdzonych partii. W przeszłości, także za rządów Donalda Tuska, Platforma miewała mniejsze poparcie niż w tej chwili. Zresztą wybory prezydenckie pokazały, że trzeba mieć ograniczone zaufanie do sondaży. To wyborcy decydują. Bez dwóch zdań jest tak, że jeżeli osiem lat się rządzi, a nikt w Polsce, poza Platformą Obywatelską, takiego doświadczenia po 1989 roku nie miał, to następuje pewne zmęczenie wyborców. Jest się też w zupełnie inny sposób rozliczanym niż opozycja, którą rozlicza się tylko z deklaracji. Nie nazwałbym polityki Donalda Tuska polityką PR-ową, bo wydłużenie wieku emerytalnego, reforma OFE, zniesienie poboru, przeprowadzenie Polski przez kryzys - to są twarde fakty. Oczywiście każdy ma prawo oceniać tę politykę wg własnego uznania, ale wydaje mi się, że jeśli za coś płacimy , to właśnie za takie decyzje, które mogły się okazać niepopularne. Jak rozmawiam z wieloma zwykłymi ludźmi, to właśnie wydłużenie wieku emerytalnego jest dla nich bardzo istotną informacją i przesłanką przy decyzjach nad urną wyborczą. Będąc blisko Donalda Tuska przez te wszystkie lata, uważam, że ambicja europejska nie była determinantą w jego polityce. Bardzo długo się zastanawiał i wahał , czy tę propozycję, ale i oczekiwanie europejskich polityków, podejmować. Nie widzę takiego momentu w jego polityce, w którym jakiś choćby najmniejszy interes Polski i Polaków złożył na ołtarzu swojej europejskiej kariery. Było po prostu tak, że to on personalnie został doceniony w Europie: za to, jak Polska przeszła przez kryzys, za to, że był bardzo długo premierem, takim seniorem wśród europejskich premierów. Każdy pojawiający się w ciągu ostatnich 8 lat europejski przywódca zastawał już Tuska na stanowisku premiera i to miało znaczenie. Wydaje mi się, że jeżeli płacimy, jako PO, cenę, to nie za PR, tylko za decyzje, które były w pewien sposób niepopularne.

Mariusz Gierej: A sprawdza się jako "prezydent" Europy?

Tomasz Siemoniak: Trafił na bardzo trudny czas, bo ...

Mariusz Gierej: Wcześniej Ukraina, Grecja teraz ...

Tomasz Siemoniak: Tak. Ukraina, Grecja, Wielka Brytania. Cały czas odczuwamy skutki kryzysu gospodarczego, mamy kryzys uchodźców na Morzu Śródziemnym. To jest rzeczywiście sytuacja, w której jest zmuszony, a Europa tym samym również, do mierzenia się z wyzwaniami, jakich nigdy wcześniej nie było. Wydawało się jeszcze parę lat temu, że Unia Europejska to taki sprawny mechanizm do budowania spójności i rozwoju państw słabiej rozwiniętych, i że szukamy tylko przestrzeni, żeby zwiększać prawa obywatelskie, wyrównywać standardy, mocniej się integrować. Dziś okazuje się, gdy wichry dookoła, że wszyscy oczekujemy od Unii Europejskiej zdolności do radzenia sobie z tymi wyzwaniami. 

Mariusz Gierej: Obecnie w Polsce wydaje się, że mamy wojnę dwóch kobiet. Beaty Szydło i Ewy Kopacz. Która z nich lepiej nadaje się na stanowisko premiera i dlaczego Ewa Kopacz?

Tomasz Siemoniak: Jasne, że tak uważam. Chociaż nie mam negatywnej opinii o pani Beacie Szydło, ponieważ współpracowałem z nią, kiedy byłem wiceministrem MSWiA, a ona była w komisji sejmowej. Niemniej jednak, wydaje mi się, że w 26. roku transformacji, ważną przesłanką do oceny, czy ktoś ma kwalifikacje do sprawowania urzędu premiera, jest jego życiorys i doświadczenie państwowe. Ewa Kopacz, już nie mówię, że jest od października ubiegłego roku premierem, była Marszałkiem Sejmu drugą osobą w państwie. Wcześniej była Ministrem Zdrowia, czyli ma doświadczenie ministerialnie, a jeszcze wcześniej zdobyła doświadczenie parlamentarne i samorządowe. Obawiam się, że pani Beacie Szydło trochę tego doświadczenia brakuje. Burmistrzowanie w gminie, praca parlamentarna i szefowanie kampanii, to w moim przekonaniu jeszcze trochę za mało. Mamy trochę inny czas niż 25 lat temu, gdy premierem został Tadeusz Mazowiecki, który wcześniej był redaktorem naczelnym gazety, czy Jan Krzysztof Bielecki, który był działaczem opozycji. Dzisiaj, w dojrzalszej o 26 lat demokracji, wydaje mi się, że jeżeli ktoś ma zostać premierem, to powinien mieć jakieś doświadczenie państwowe. Natomiast obserwuję, pewnie jak wszyscy Polacy, Beatę Szydło i nie mam podstaw do tego, by za wszystko ją krytykować.

Mariusz Gierej: Jaka strategia na wybory? Totalna wojna z PiSem?

Tomasz Siemoniak: Sądzę, że przede wszystkim chcemy pokazać Polakom, co mamy do zaproponowania w nowej kadencji. Pokazać, że - mając 8 lat rządów i niepopularne decyzje za sobą - jeżeli my coś obiecujemy, to obiecujemy bardzo odpowiedzialnie. Po prostu to zrobimy i nie są to gruszki na wierzbie. Nie sądzę, żeby jakoś szczególnie magnetyzująca była dla Polaków strategia wojny politycznej. To powinna być uczciwa, dobra rywalizacja na propozycje. Oceniam, że mamy tutaj więcej do zaoferowania, z większą wiarygodnością. 

Mariusz Gierej: Szanuję Pana opinię, natomiast jak patrzę na poczynania Ewy Kopacz, czy to na konwencji Bronisława Komorowskiego, czy to w czasie innych wypowiedzi, zawsze jednak jest tam taki ostry atak na  PiS-u.

Tomasz Siemoniak: To są prawa rywalizacji politycznej, ale zawsze na pierwszym planie jest ta pozytywna oferta. Zresztą PiS nas ani pani Ewy Kopacz nie oszczędza w żadnym punkcie. Byle z tej wojny nie uczynić jakiegoś głównego celu. 

Mariusz Gierej: Panie Premierze. Grozi nam wojna? Jak szybko i z której strony?

Tomasz Siemoniak: Gdyby Pan Redaktor zadał to pytanie 5 lat temu...

Mariusz Gierej: Wszyscy by pomyśleli, że jestem niespełna rozumu?

Tomasz Siemoniak: Nie, tylko, że jest Pan jakimś nadmiernym pesymistą. Od półtora roku natomiast takie pytanie jest bardzo zasadne i jest zadawane nie tylko przez publicystów i polityków w Polsce. Europa stanęła przed zupełnie nową sytuacją.

Mariusz Gierej: Myślę, że to pytanie bardzo często pada w zwykłych polskich domach.

Tomasz Siemoniak: Zgadzam się. Miałem okazję już o tym mówić w jednym z wywiadów, że ludzie mnie zaczepiają w sklepie czy na ulicy i zadają takie pytanie. Pewnie parę lat temu nie przyszło by im to do głowy. Wydawało się, że mimo różnych zagrożeń, terroryzmu, to słowa Europa i wojna są od siebie odległe, że wyciągnęliśmy wnioski z tragicznej historii. Natomiast znowu na terytorium Europy rozpoczęły się aktywne działania wojenne, mówię tu o roku 2014. Zaanektowano kawałek innego państwa siłą i te pytania i upiory przeszłości wróciły: w kontekście kryzysu ukraińskiego, Państwa Islamskiego, destabilizacji Afryki czy ogromnej niepewności co do przyszłości Grecji i ewentualnych skutków. Zajmując się na co dzień tymi sprawami i mocno koncentrując się na tym co się dzieje w NATO wokół tego, widzę jak bardzo myślenie zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch lat. Jak dziwny żart brzmi to, że pod koniec 2013 roku, gdy zapadła decyzja o tym, że kolejny szczyt odbędzie się we wrześniu 2014 w Wielkiej Brytanii, konsultowaliśmy się jako ministrowie co na tym szczycie ma się wydarzyć, o czym rozmawiać i głównym tematem miało być: „Jakie NATO po Afganistanie?”. Życie bardzo szybko nam pokazało, że dotychczasowe myślenie musimy radykalnie zrewidować…

Mariusz Gierej: Mam pytanie. Czy w takim razie można wnioskować, że służby wywiadowcze NATO nie przewidziały takiego rozwoju wydarzeń, bo ja nie wierzę w to, że Putin nagle sobie pomyślał: "A ja sobie wejdę na Ukrainę." 

Tomasz Siemoniak: Tak jak w wątkach krajowych, będę bronił służb, bo one nie są w głowach polityków podejmujących różne decyzje. Od XVII wieku, a współcześnie od samego początku rozpadu Związku Radzieckiego, oczywiste było, że Rosja jest bardzo zainteresowana posiadaniem jak największych wpływów na Ukrainie czy wręcz obecnością Ukrainy w ramach państwa rządzonego przez Rosję. Nic innego się nie działo w ciągu ostatnich 25 lat. To co się wydarzyło na Ukrainie - taki splot wydarzeń - on mógł być zaskakujący dla wszystkich. Tak samo dla Rosji, jak i dla Zachodu. Nikt nie przewidział zachowania prezydenta Ukrainy, który z jednej strony niby podpisywał układ z Unią, a z drugiej nie podpisywał, że wywoła to takie emocje, że Rosja zdecyduje się na warianty siłowe. To jest sytuacja, w której mega trendy były dostrzegane przez nasze służby, przez NATO, natomiast konkretne zdarzenia jest bardzo trudno przewidzieć. Władimir Putin od lat nie ukrywał swojej ambicji, że chciałby w przestrzeni poradzieckiej jak najbardziej powiększyć wpływy Rosji. Stąd projekty gospodarcze i sojusznicze, czyli OUBZ pod auspicjami Rosji. Na Zachodzie, to trzeba szczerze przyznać, w którymś momencie zaczęto uważać Rosję za partnera, a nie rywala. Teraz to się zmieniło.

Mariusz Gierej: Czy ministerstwo ma swój program obrony wschodniej flanki? Czy coś w tym kierunku robimy?

Tomasz Siemoniak: Jesteśmy w NATO i oczywiście główne źródło naszego bezpieczeństwa czerpiemy z obecności w Sojuszu, z artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. 27 państw jest zobowiązanych nam ruszyć z pomocą. Natomiast Polska jest zbyt dużym państwem, by rezygnować z budowy własnego potencjału, zwiększającego nasze poczucie bezpieczeństwa. Ministerstwo Obrony, Sztab Generalny i wojsko muszą być gotowe na różne scenariusze.

Mariusz Gierej: Mam pytanie o problem, który traktujemy jakby nas zupełnie nie dotyczył. Czy mamy w planach zaangażowanie się w konflikt z tzw. Państwem Islamskim, np. poprzez pomoc Kurdom, tak jak pomagają Czesi, Niemcy czy inni.  Czy trzymamy się od tego z daleka? Grozi nam jakiś atak? Pytam, bo mamy przyjąć 2000 uchodźców z państw islamskich, jakie w tej kwestii jest stanowisko SWW, SKW, jakie padły rekomendacje od służb? Czy może to stwarzać zagrożenie? 

Tomasz Siemoniak: To nie jest pytanie, które się pojawia dzisiaj. Odkąd Polska uczestniczyła w koalicjach w Iraku, w Afganistanie,  jasne jest, i kolejne rządy zdawały sobie z tego sprawę, że ta solidarność Zachodu, w której Polska uczestniczy, niesie ze sobą pewne zagrożenia. Wobec tych zagrożeń należy być przygotowanym. My politycznie popieramy działanie przeciwko Państwu Islamskiemu, w którym widzimy zagrożenie, także zagrożenie humanitarne dla naszego sojusznika. Turcja przyjmuje przecież setki tysięcy uchodźców z Syrii. Natomiast nie podjęliśmy decyzji o jakiś aktywnych działaniach Polski. Jeżeli chodzi o sprawę uchodźców, na razie do jakiś ostatecznych decyzji daleko. To jest fragment wielkiego wyzwania, z jakim Europa musi sobie poradzić. My, jako Polska, nie możemy się od tego uchylać. Nie możemy brać z Europy tylko to co nam się podoba, a ciężarów nie ponosić.

Mariusz Gierej: Dobrze. Tylko Panie Premierze. Hilary Clinton została zmuszona by ujawnić maile ze swojej korespondencji i w tych mailach, jest wprost zawarta informacja, że za destabilizację sytuacji w Afryce Północnej odpowiadają służby francuskie i włoskie. One wywołały problem, który my mamy im teraz rozwiązywać, a same liczyły na duże koncesje finansowe dla swoich państw w Afryce Północnej od nowych władz. Tak przynajmniej jest ta sprawa przedstawiona w mailach skierowanych do Hilary Clinton.

Tomasz Siemoniak: Po raz trzeci będę bronił służb, przynajmniej polskich. Przypomnijmy sobie sekwencję wydarzeń w Afryce Północnej. Arabska Wiosna. Ludzie, którzy powstają przeciwko rządzącym dyktatorom…

Mariusz Gierej: W mailach opisywane jest, że to było wywołane przez służby francuskie i włoskie.

Tomasz Siemoniak: Myślę, że każdy może te maile interpretować, jak chce. Można mieć założenie i wierzyć w to, że SB przerzuciła Lecha Wałęsę do stoczni, można wierzyć w to, że Niemcy wywołali rewolucję bolszewicką, i że służby jakiegokolwiek państwa są w stanie wywołać ruch, w którym uczestniczą miliony ludzi. Wydaje mi się to przecenianiem zdolności jakichkolwiek służb tego świata. Sekwencja zdarzeń była taka: ludzie podjęli rewolucję, Zachód włączył się do tej rewolucji, chcąc wesprzeć tych dobrych przeciwko tym złym, natomiast z sytuacji wyłonił się po prostu chaos. 

Mariusz Gierej: Mhm. 

Tomasz Siemoniak: Rzeczywiście, tu Hilary Clinton ma rację, kluczową sprawą jest Libia, upadek Kadafiego, interwencja państw europejskich i trwała destabilizacja. Teraz tam są dwa rządy, niemożność osiągnięcia porozumienia i to przez Libię trafia większość uchodźców do Europy. Upadek Kadafiego, choć nikt nie sympatyzował z jego reżimem, pociągnął za sobą ogromne skutki dla wielu sąsiednich państw całego Łuku Niestabilności. Oczywiście tak seminaryjnie można sobie zadawać pytanie: czy byłoby lepiej, żeby Kadafi został? Może lepiej było tego nie ruszać. Obserwując, znając służby i interesując się tą tematyką, nigdy nie uwierzę w to, że wielomilionowe ruchy jak Arabska Wiosna mogły być wywołane przez obce służby w ramach jakiś tam ciemnych interesów. I co teraz komuś z koncesji w Libii, jak to państwo nie funkcjonuje? Jakie interesy gospodarcze można tam prowadzić? 

Mariusz Gierej: Oczywiście się przeliczyli, rozumiem ten tok rozumowania, aczkolwiek mi to trochę przypomina, jakby służby amerykańskie miały wg Pana naturę Ryszarda Kalisza. 

Tomasz Siemoniak: Dlaczego?

Mariusz Gierej: Bo wg Pana słów, też konfabulują w tym momencie. <śmiech>

Tomasz Siemoniak: Czytałem to, co się na temat maili pisało w amerykańskiej prasie. Wydaje się mi, że w przypadku Kalisza konfabulacja jest kompletna, wszystko zostało wymyślone. Z kolei w tym przypadku jest ziarno prawdy, bo to interwencja europejska, głównie francusko - włoska doprowadziła do obalenia Kadafiego, natomiast ten zaczyn był zupełnie inny.

Mariusz Gierej: Panie Premierze, od Francuzów kupujemy Caracale, od Izraelczyków prawdopodobnie drony, od Amerykanów Patrioty, od Niemców okręty podwodne. Czy taka jest wymierna realna cena za polityczne sojusze? Czy warto ją płacić? Czy nie lepiej byłoby, nawet kosztem czasu, ale wzmocnić tymi zamówieniami polską gospodarkę?

Tomasz Siemoniak: Z pańskiego pytania prawdziwa jest tylko jedna informacja, mianowicie o tym, że z rządem Stanów Zjednoczonych podjęliśmy rozmowy na temat systemu  obrony powietrznej.
Pozostałe trzy punkty są w takim stanie, że prowadzimy rozmowy z europejskim konsorcjum Airbus, w którym uczestniczą nie tylko Francuzi, ale jeszcze Niemcy i Hiszpanie. Pracujemy, żeby doprowadzić do umowy offsetowo-przemysłowej i umowy głównej w ciągu najbliższych miesięcy, więc ta sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Jeśli chodzi o bezzałogowce bojowe, takiej decyzji jeszcze nie ma. Cały czas na stole jest więcej niż jedna oferta i cały czas trwają nad tym prace.
Natomiast co do okrętów podwodnych, jesteśmy daleko od decyzji. Biorąc pod uwagę to, że po analizach uznaliśmy, że koniecznym wymogiem dla naszego przyszłego okrętu podwodnego w programie Orka jest pocisk manewrujący, to akurat ci oferenci, których Pan wymienił, mają bardzo obniżone szanse, bo oni mogą polegać tylko na imporcie tego rodzaju systemu z zewnątrz.
Jeśli chodzi o sedno sprawy: kupujemy za granicą tylko to, czego nie jesteśmy w stanie w Polsce wytworzyć, starając się, żeby ten zakup oznaczał przepływ nowoczesnych technologii do Polski.
Skierowaliśmy do polskich firm cały projekt, jeżeli chodzi o bezzałogowce obserwacyjne. Natomiast wszystkim entuzjastom bezzałogowców bojowych, do których i ja się zaliczam, przypominam, iż taką technologią dysponują dwa - trzy państwa na świecie i nie wmawiajmy nikomu, że nagle my będziemy w stanie tego rodzaju rzeczy łatwo zrobić. Naprawdę to żaden wstyd, tylko kwestia umiejętnego konstruowania umów i warunków, temu służy np. offset, żeby jak najwięcej i jak najbardziej skorzystać.
Tutaj często się podaje jako przykład współpracy armii i przemysłu obronnego Turcję, a przecież Turcja, co jest powodem nawet dużej afery, postanawia kupić system obrony powietrznej w Chinach. To nie jest takie proste i szanując bardzo oraz kibicując naszemu przemysłowi obronnemu, w rozmowie o nim potrzeba szczerości, co są, a czego nie są w stanie zrobić.

Mariusz Gierej: Jest jedna rzecz, o której jak usłyszałem, to się zdumiałem. Nagle pojawił się pomysł stworzenia czegoś, co nazwane zostało polską wyżyną lotniczą. Mamy już przecież polską dolinę lotniczą. Po co nam te dwa takie same obszary?

Tomasz Siemoniak: Dziwię się takim głosom, jak te zawarte w Pana pytaniu. Nie jest tak, że nasz przemysł lotniczy produkuje na własne potrzeby. Tak jak z przemysłem motoryzacyjnym w Polsce: mamy kilkadziesiąt zakładów produkujących różne rzeczy dla przemysłu motoryzacyjnego w Polsce i walczymy o kolejne, bo odbiorca to nie tylko Polska, ale cały świat. Jeżeli mamy w Polsce zakłady przemysłu lotniczego, to dlaczego nie mieć ich więcej? Dlaczego, jeżeli mamy dwa koncerny w Polsce, nie ściągnąć trzeciego, znacznie większego od nich światowego potentata, który ma portfel zamówień na co najmniej dwadzieścia lat? Dlaczego nie wykorzystać obecności w Polsce doliny lotniczej, inżynierów, wydziałów na uczelniach związanych z lotnictwem tego potencjału, który jest naszym dużym atutem. To nie jest polsko-polska konkurencja. Wsadzanie do tego kontekstu 50 śmigłowców, ważnego zamówienia, ale w skali tych koncernów niewielkiego, niedecydującego o ich polityce, jest moim zdaniem nieuczciwe w tych dyskusjach.

Mariusz Gierej: To nie ja wymyśliłem hasło piarowe "polska wyżyna lotnicza". Powiem uczciwie: mi to przypomina tak naprawdę rozdawanie takich grantów wyborczych. To dla mnie jest dziwaczne, bo osiąga się konkretne korzyści z koncentracji przemysłu na danym obszarze, kiedy firmy są blisko siebie, ze sobą współpracują, kooperują, jest mała przestrzeń do transportu podzespołów itd. stąd moje zdziwienie było, bo tworzenie dwóch obszarów jest takie trochę....

Tomasz Siemoniak: Ale przecież, czy rząd tworzył dolinę lotniczą kiedyś?

Mariusz Gierej: Nie, ona sama się utworzyła.

Tomasz Siemoniak: I tak samo tutaj. Jeżeli prezydenci Łodzi, Radomia, burmistrz Dęblina, uczelnie, firmy tam funkcjonujące, które potencjalnie są tym zainteresowane, chcą żeby nazwać to „wyżyną lotniczą”, to czemu nie? Powstaje także na Dolnym Śląsku, w legnickiej strefie ekonomicznej, klaster lotniczy. Naprawdę, nie brońmy ludziom robić czegoś dobrego. Dla mnie może się to nazywać „wyżyna wyżyn”, ale jeśli będą dobre miejsca pracy, będą płacone podatki, to naprawdę nie mam nic przeciwko temu. Niech Polska będzie światowym potentatem lotniczym, niech tu będą wszystkie koncerny. W jakichkolwiek rolach będę w życiu, będę popierał i „dolinę lotniczą”, i „wyżynę lotniczą”, i „klaster lotniczy”. Jeśli ktoś chce tu wchodzić i produkować w branży, która ma ogromną przyszłość na świecie, w której zamówienia są gigantyczne, a koncernów na świecie kilka, to ściągajmy ich wszystkich do Polski. To samo się dzieje z motoryzacją, przecież walczymy o te fabryki. One produkują przecież nie tylko dla Polaków.

Mariusz Gierej: Troszkę z pogranicza może nauki, może wojskowości pytanie. Był taki pomysł, żeby Polska stała się centrum przemysłu kosmicznego. Był pomysł na wybudowanie kosmodromu, jednak już Brytyjczycy nas w tym ubiegli. Kiedy w końcu Polska tak naprawdę w końcu wyjdzie w przestrzeń kosmiczną? W grę przecież wchodzą i satelity wojskowe, rozwój technologii. Czy myślimy o tym, jesteśmy w stanie cokolwiek z tym zrobić?

Tomasz Siemoniak: Zdaje się, że dzisiaj w Gdańsku uroczyście inauguruje swoją działalność Polska Agencja Kosmiczna.

Mariusz Gierej: Właśnie w tym kontekście to pytanie.

Tomasz Siemoniak: To ona ma trzymać rękę na pulsie. Oceniam, że to jest mocno związane z naszym potencjałem, jeśli chodzi o przemysł lotniczy. Mamy dość dobre podstawy do tego i własną tradycję interesowania się kosmosem, począwszy od Kopernika, oraz silne ośrodki akademickie związane z kosmosem. Notabene, właśnie szef Centrum Badań Kosmicznych w Polskiej Akademii Nauk został prezesem Polskiej Agencji Kosmicznej. Jeśli chodzi o stronę instytucjonalną, wchodzi to w taką dobrą fazę integrowania polskiego potencjału, gdzie jest przemysł lotniczy, o którym mówiłem, gdzie są ośrodki akademickie, ale nie tylko typu Centrum Badań Kosmicznych, są osiągnięcia, jak studencki łaziki marsjański. Tutaj ten potencjał jest niemały w różnych obszarach …

Mariusz Gierej: Tylko ten potencjał jest wytworzony tak naprawdę przez obywateli. Natomiast ja mam wrażenie, że nasze państwo nie nadąża za tym, co się dzieje. Brytyjczycy już nas wyprzedzają co najmniej o rok, Mongolia ma własnego satelitę, Polska go dalej nie ma. To jest coś dziwnego.

Tomasz Siemoniak: To powinien być nasz cel, natomiast samo posiadanie satelity jeszcze nie świadczy o potencjale. Na przykład w Niemczech planowano zakupy satelitów.

Mariusz Gierej: Oczywiście, że tak.

Tomasz Siemoniak: To można bardzo łatwo kupić, a naszą ambicją jest to, żeby to było w Polsce wyprodukowane, czy w dużej mierze wyprodukowane i żeby miało jakieś efektywne zastosowania. Nie chodzi o to, żeby wysłać i mieć satysfakcję. Uważam, że wejście Polski dwa lata temu do Europejskiej Agencji Kosmicznej było dobrym ruchem. Polskie władze, bo to przecież Sejm decydował o PAK, dostrzegły tę kwestię. Jeśli chodzi o wojsko to są sprawy, na które od dawna zwracamy uwagę. W ogóle wojsko było pierwsze w kosmosie, bo widziano w tym kwestie bezpieczeństwa państwa. Publicznie też już o tym mówimy, że w tej nowej odsłonie głównych założeń, głównych kierunków rozwoju Sił Zbrojnych będzie wykorzystanie technologii satelitarnych i będzie to jednym z priorytetów. W samej PAK jest segment obronny - Departament Obronny i będziemy oczekiwali od tej instytucji, żeby to dostrzegała. Mamy na WAT ludzi, którzy się na tym znają, którzy chcą w tym uczestniczyć. Bierzemy udział w różnych NATO-wskich programach związanych z satelitarnym rozpoznaniem. To jest temat, który dostrzegamy. Pytanie, czy gospodarka będzie w stanie te wyzwania podjąć. Wydaje mi się, że właśnie lotniczy background daje nadzieję, bo reszta to jest już tylko kwestia wysokości nad ziemią.

Mariusz Gierej: Obiecał Pan 1 maja na Twitterze, że przedstawicie analizę kosztów, jakie poniósł MON przed wyborem śmigłowca transportowego. Kiedy można się spodziewać ich ujawnienia i kiedy możemy się spodziewać ujawnienia wartości poszczególnych elementów wchodzących w skład tego kontraktu? Mówię tu np. o pakiecie logistycznym.

Tomasz Siemoniak: Trwa postępowanie i moja wielka otwartość informacyjna jest ograniczona przez prawników, którzy wskazują, że póki trwa postępowanie, mam niewielką możliwość ujawniania różnych informacji, w tym kwestii finansowych. Już nie mówię o tym, że wojskowi tradycyjnie są bardzo wstrzemięźliwi, jeśli chodzi o szczegóły techniczne, co jest zrozumiałe, bo jednak opis wymogów technicznych pokazuje, jak my myślimy o przyszłej wojnie, czego potrzebujemy. Mam jeden argument, który wydaje mi się na obecnym etapie dość przekonujący, jeśli chodzi o koszty. Wszystkie trzy oferty były zbliżone pod tym względem. Trudno tu mówić, że pomyliliśmy się w tym względzie, czy ktoś nam oferuje coś, co jest rażąco droższe. Wymagaliśmy tego samego, tzn. śmigłowców, pakietu logistycznego i szkoleniowego. Od wszystkich trzech oferentów dostaliśmy zbliżony poziom cen, które nie były jednak identyczne. Widać, że konkurencja była i jest ostra, tzn. że oferenci nie zmówili się, tylko po prostu rzetelnie to wyliczyli. 

Mariusz Gierej: Dziękuję bardzo za wywiad.

Tomasz Siemoniak: To ja dziękuję. 


Wywiad przygotował i prowadził: Mariusz Gierej

Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej
Facebook: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Blog: http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl/ 
Więcej wywiadów: http://www.wywiadownia.mpolska24.pl

Data:
Kategoria: Polska
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.