A ja zdążyłam.
Mogłabym tak napisać … gdyby nie fakt, że z niczym się w życiu nie ścigałam. I nigdy nie myślałam, że musze z czymś zdążyć
Skończyłam studia bo interesowała mnie fizyka i chciałam zrozumieć dlaczego świat działa tak a nie inaczej. Pracowałam w wielkiej korporacji bo byli tam świetni ludzie i mogłam się wiele nauczyć, jeździłam ( i nadal jeżdżę) po świecie komfortowo lub tanio ( tak jak mnie stać) bo to fascynujące, wyszłam za mąż bo pokochałam mężczyznę, urodziłam dzieci kiedy nasza miłość dojrzała do rodzicielstwa. Nigdy niczego nie robiłam „żeby zdążyć”. Bo niby z kim lub czym się miałam ścigać? Dzieci, rodzina były dla mnie wsparciem w realizacji marzeń i planów a nie przeszkodą. To oni, moi bliscy bronili mnie przed pracoholizmem, uzależnieniem od korporacji i nadawali dodatkowy wymiar życiu. Inaczej przeżywa się podróże, jeśli ma się z kim dzielić wrażeniami, pokazywanie świata małemu człowiekowi pozwala i nam więcej zobaczyć. Trudności w pracy należało jak najskuteczniej i szybciej rozwiązać bo w domu czekały małe rączki żeby się przytulić a zarobione pieniądze z przyjemnością wydawałam na zabawki czy edukacje dzieci.
Zastanawia mnie skąd bierze się taka wizja, że kobieta musi coś wybierać. Albo matka albo człowiek. Trzeba jednak przyznać, że kampanii fundacji „Mama i Tata” osiągnęła zamierzony skutek – zmusiła do reakcji, zwróciła uwagę tylko ze chyba nie na to co planowano: wbrew założeniom ta kampania promuje życie bez dzieci jako ciekawsze, łatwiejsze i bardziej komfortowe. Lepsze.
A na dodatek uraziła kobiety – te które nie są matkami i te które są. Jedne maja prawo poczuć się obrażone: bo przecież jako egoistki pogoniły za komfortem życia, zaniedbując święty obowiązek płodności. Drugie z kolei obraziła, czyniąc z nich ludzi bez ambicji. A dzieci? Mają się czuć winne ze zabrały matkom ich życie? Absurd.
Macierzyństwo to nazwijmy matematycznie – pochodna rodziny. Jeśli rodzina będzie silna zdrowymi emocjami, dającym bezpieczeństwo i stabilność – kobieta będzie chciała w niej zostać matką. Kryzys demograficzny to nie efekt masowej epidemii bezpłodności.
Jeśli kampania ma zachęcać do macierzyństwa to powinna być po pierwsze skierowana do rodziców i promować rodzicielstwo, wartości rodziny, wspólnych tradycji.
Znam wiele kobiet, które chciały by urodzić dzieci ale boją się że ciąża i macierzyństwo pozbawi je pracy – a z czego utrzymają siebie i dziecko? Znam też wiele matek, które chciałyby wrócić do pracy po macierzyńskim ale albo one albo pracodawcy boją się, że nie dadzą rady pogodzić pracy z wychowywaniem dzieci. Tak jakby jedyną osobą potrzebną do powołania dziecka była kobieta.
Po drugie więc kampania powinna być skierowana do pracodawców że macierzyństwo nie prowadzi do utraty wiedzy i umiejętności pracownika. Ze odbieranie dziecka z przedszkola o określonej godzinie wcale nie przeszkadza w terminowym przedstawieniu raportu. Wręcz przeciwnie.
Ta kampania jest kolejnym przykładem plasterkowania problemu. Zaklejmy może się wygoi.
Strach jest złym doradcą :)
Mamy 3 dzieci nie zastanawialiśmy się czy damy radę, czy nie. Plan był taki, że chcemy mieć 3 dzieci i tyle. Reszta się ma ułożyć i się ułożyła :)