Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nie róbcie sobie jaj

Ostatnio w mediach sporo miejsca poświęca się najnowszemu pomysłowi MON dotyczącego akcji przyjmowania przez WKU chętnych do odbycia szkoleń i ćwiczeń wojskowych. To, że zaczyna się w końcu mówić i coś robić w zakresie szkolenia rezerw osobowych, to dobrze, ale dziwi i szokuje sposób, w jaki resort obrony narodowej próbuje ten problem rozwiązać.

Nie róbcie sobie jaj
Wojsko Polskie poligon
źródło: Flickr

Nie chcę w tym tekście wdawać się w szczegółową analizę tego ostatniego przedsięwzięcia, ale oceniam, że taki apel ministra, aby chętni do szkolenia wojskowego zgłaszali się na ochotnika należy traktować albo, jako swojego rodzaju krzyk rozpaczy kierownictwa resortu, albo, jako czysty PR-owski i populistyczny zabieg wywołany trwającymi lub czekającymi nas w tym roku kampaniami wyborczymi. Uważam, bowiem, że MON powinien wiedzieć ilu rezerwistów, w jakich specjalnościach i w jakich jednostkach wojskowych należy przeszkolić w danym roku i do tego powinien zabezpieczyć odpowiednią ilość środków finansowych, odpowiednią ilość kadry instruktorskiej i odpowiednią bazę szkoleniową. W związku z tym resort powinien trafiać do ludzi będących w rezerwie na zasadzie planowego powołania na szkolenie, a nie na zasadzie dobrowolności i zaciągu przypominającego raczej bardziej pospolite ruszenie, niż systemowe szkolenie rezerw. Wystosowanie takiego apelu świadczy raczej o tym, że resort i komórki organizacyjne odpowiedzialne za szkolenie rezerw utraciły bliski kontakt z zasobami mobilizacyjnymi. Podejrzewam, że dokładnie nie wiadomo, jaki jest obecny stan zasobów mobilizacyjnych, tzn. ilu jest faktycznie ludzi w tych zasobach, ilu z nich wykruszyło się ze względu na wiek i zdrowie, a ilu opuściło nasz kraj i zasiliło, na przykład, zmywaki w Anglii.

Należało oczekiwać, że ten kuriozalny sposób szkolenia rezerw znajdzie swój ciąg dalszy w jeszcze bardziej kuriozalnych reakcjach na ten apel. Nie pomyliłem się w swoich oczekiwaniach. W czwartek, 5 marca media poinformowały, że Marszałek Sejmu Radosław Sikorski zapowiedział, że w porozumieniu z ministrem obrony narodowej będzie możliwość wyjazdu parlamentarzystów na poligon, przejścia szkolenia, odbycia strzelania i spożycia tradycyjnej grochówki. Najlepsi z posłów mogą nawet zostać zakwalifikowani do „oddziałów szturmowych” (sic!). Wyjazd na poligon jest ponoć planowany w maju. Reakcje posłów były różne. Posłanka Pawłowicz z PiS zgłosiła się rzekomo już wcześniej do WKU z zamiarem odbycia przeszkolenia i oczami wyobraźni zobaczyłem 62-letnią, słusznej postury kobietę w hełmie i pełnym oporządzeniu, wykonującą saperką okop do postawy stojąc. Taki wysiłek dla tej pani zakończyłby się prawdopodobnie udarem lub atakiem serca, no chyba, że chodzi przy okazji o sprawdzenie działania faktycznie nieistniejącej wojskowej służby zdrowia. Jednak dla większości pytanych o taką inicjatywę posłów, proponowane przez Marszałka szkolenie kojarzyło się bardziej z kolejną wycieczką na poligon do żołnierzy z atrakcjami w postaci strzelania i tradycyjnej wojskowej grochówki, niż z uciążliwym i męczącym szkoleniem w polu.

Od posłów do naszego parlamentu oczekiwałbym jednak innej aktywności. Oczekiwałbym zdolności do tworzenia dobrego, logicznego, zgodnego z Konstytucją i przyjaznego obywatelom naszego państwa prawa, a nie, najczęściej udawanej, gotowości do obrony naszej Ojczyzny bezpośrednio w okopach. Jeżeli w posłach nagle obudziły się patriotyczne uczucia, to dlaczego we wtorek, podczas 88. posiedzenia plenarnego Sejmu, w momencie, gdy rozpoczęło się drugie czytanie prezydenckiego projektu ustaw dotyczących kierowania obroną państwa w czasie wojny, niemalże wszyscy wyszli, a na sali obrad pozostało tylko kilkanaście osób, które chciały lub musiały zabrać głos w tej debacie. Dla mnie TO właśnie jest wyznacznikiem zaangażowania posłów naszego Sejmu w problemy obronności Polski, a nie markowanie szkolenia wojskowego na poziomie poborowych. Powstaje również pytanie, dlaczego na tym samym posiedzeniu, Marszałek Sikorski, który podkreśla, że jest byłym ministrem obrony narodowej, przed rozpoczęciem drugiego czytania wspomnianego projektu ustaw, przekazał prowadzenie posiedzenia jednemu z wicemarszałków, a sam … oddalił się z sali obrad. Z tego wynika, że problemy obronności naszego państwa nie są najważniejszymi sprawami, jakie zaprzątają głowy naszych parlamentarzystów i dlatego takie gesty związane z gotowością do szkolenia wojskowego w obliczu rzekomego zagrożenia uważam za cyniczne, aroganckie i pełne hipokryzji. Gdyby posłanki i posłowie bardziej aktywnie zaangażowali się w debatę nad projektami owych kontrowersyjnych ustaw dotyczących istotnych problemów bezpieczeństwa państwa, to po pierwsze, poznaliby szereg wątpliwości, sprzeczności i kontrowersji, które wyniknęły w toku rozpatrywania tych projektów, a po drugie, być może nie głosowaliby tak automatycznie za przyjęciem tej słabo przygotowanej i złej ustawy dotyczącej, między innymi, problemu wyznaczania i prerogatyw Naczelnego Dowódcy SZ, czy miejsca Sztabu Generalnego w czasie wojny, jak miało to miejsce w czwartek, 5 marca.

Myślę, że najlepiej dla siły i bezpieczeństwa naszego kraju będzie, gdy każdy skupi się na dobrym i sumiennym wykonywaniu swoich obowiązków, zgodnie z wykształceniem i swoim miejscem w społeczeństwie. Posłowie niech czuwają, aby stanowione przez parlament prawo sprzyjało rozwojowi kraju i dobrobytowi jego mieszkańców, lekarze niech dobrze leczą ludzi, bez takich skandalicznych zdarzeń jak w Toruniu, gdzie neurolodzy porzucili swoich pacjentów i trzeba było ich ewakuować, często w ciężkim stanie, do innych placówek, a urzędnicy niech ułatwiają życie obywateli, a nie utrudniają. Jednym słowem, niech każdy robi swoje, do tego dobrze i porządnie. Jestem przekonany, że gdy zaś nasz kraj faktycznie znajdzie się w największej potrzebie to i tak wielu z tych, którzy dzisiaj tak ostentacyjnie manifestują swój patriotyzm i gotowość do walki, będzie obserwować nasze zmagania z bezpiecznego oddalenia, może nawet z innego kontynentu. Z zażenowaniem, zatem obserwuję, jak w obliczu wyborczej kampanii prezydenckiej i parlamentarnej nawet z tak poważnych spraw jak, problem bezpieczeństwa Polski, niektórzy robią sobie rzewne jaja.

Data:
Kategoria: Polska

Piotr Makarewicz

Piotr Makarewicz - https://www.mpolska24.pl/blog/piotr-makarewicz

Autor bloga,generał dywizji WP, lat 61, od kwietnia 2006 roku na emeryturze. W swojej karierze był między innymi dowódcą 8 pułku czołgów 11 Dywizji Pancernej, 1 pułku zmechanizowanego 1 Dywizji Zmechanizowanej, dowódcą 9 Dywizji Zmechanizowanej i 16 Dywizji Zmechanizowanej. Był szefem sztabu - zastępcą dowódcy Krakowskiego Okręgu Wojskowego i szefem sztabu Korpusu Powietrzno-Zmechanizowanego oraz szefem szkolenia - zastępcą dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego. Przez ostatnie 5 lat służby był dyrektorem Departamentu Kontroli MON. Od 3 maja 1996 roku - generał brygady, od 15 sierpnia 2003 roku - generał dywizji. Zachęcam do komentowania i zapraszam do prezentowania własnych poglądów.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.