Mimo, że Krzysztof
Czabański, którego zdanie bardzo szanuję, osobiście "Idy" by nie
ubogacał, lecz dopuścił na antenę w wersji surowej, ja się akurat w tym
sporadycznym wypadku absolutnie zgadzam z mniej idealistyczną w tej
materii postawą prezesa Kurskiego. Mało tego, proponuję z tego miejsca,
aby odpowiednie komentarze dołączano również do dzieł pierwszego z
laureatów nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej polskiej narodowości,
czyli mistrza Andrzeja Wajdy. Jeśli nawet nie do dzieł wszystkich, to
warto opatrzyć odpowiednią interpretacją przynajmniej niektóre z filmów w
jego dorobku.
Poniżej zamieszczam mój osobisty ranking
pierwszych w kolejności do retuszu, wraz z krótkim uzasadnieniem - w
formie teleexpresowej mini recenzji.
1. "Ziemia Obiecana" (1974)
Metaforyczna
opowieść o wędrówce Narodu Wybranego do Ziemi obiecanej, w
okolicznościach odradzającej się Polski u progu XX wieku. Film
arcydzieło, doskonały pod każdym względem - od muzyki Kilara, przez
fabułę Reymonta aż po grę Olbrychskiego, ale wszystko i tak przyćmiewa
genialna reżyseria Mistrza Wajdy. W kręgach inteligenckich podobno wstyd
nie znać, chociaż tak jak onegdaj, w licznych salonach może taka
nieznajomość uchodzić za powód do dumy.
2. "Człowiek z Marmuru" (1976)
Historia
prostolinijnego przodownika pracy, który pozbywa się złudzeń co do
ideałów młodości w wyniku doświadczeń obcowania z aparatem władzy.
Wyborne zderzenie etapu gomułkowszczyzny z propagandą sukcesu kolejnej
dekady, w tle rosnąca w siłę Polska Ludowa. Dziennikarka zagrana przez
Krystynę Jandę uosabia odwilż polityczną i początek prosperity czasów
Gierka.
3. "Popiół i Diament" (1958)
Dramat
wspaniałego pokolenia międzywojennej Polski na przykładzie AK-owca,
który w ramach wojny partyzanckiej z sowieckim okupantem zmuszony jest
zlikwidować lokalnego sekretarzu PPR-u, po czym umiera na śmietniku
historii, w jednej z najsłynniejszych scen polskiej kinematografii.
Cybulski w roli Maćka nie do końca wpisuje się w propagowany przez
obecne władze typowy wizerunek Żołnierza Wyklętego.
To
pierwsza trójka jeśli chodzi o merytoryczny całokształt dzieła. Nie
omieszkałbym też narracyjnie oprawić kilka innych filmów. Skład i
kolejność na tej liście ustaliłem na podstawie czysto subiektywnych
wrażeń:
1. "Człowiek z Żelaza" (1981)
Za
legendę Solidarności i wolnej Polski - Lecha Wałęsę, Annę Walentynowicz,
małżeństwo Gwiazdów i pozostałych, którzy osobiście w tej historii
wzięli udział - a zwłaszcza za to wszystko, co się w wyniku tego udziału
urodziło w naszym kraju. Pierwsze miejsce to jest mój hołd dla
pokolenia matek i ojców, całej Ojczyzny. Również za rolę Krystyny Jandy,
Mariana Opani, Jerzego Radziwiłłowicza i resztę obsady, za oprawę
dźwiękową oraz symboliczną dla mnie datę produkcji. Dlatego, że trafił w
sedno duszy już od pierwszego seansu.
2. "Pierścionek z Orłem w Koronie" (1992)
Drugie
miejsce to z kolei hołd dla Cezarego Pazury za całokształt kariery.
Tutaj udało mu się skraść główną rolę kreacją cynicznego porucznika UB,
Kosiora. Pomimo pracy w zbrodniczej formacji i wszelkich popełnionych
przezeń występków oraz przykrej powierzchowności oficer ukrywa w sobie
resztki uczuć patriotycznych, co obrazuje scena kulminacyjna, kiedy
pojmanym AK-owcom Kosior beznamiętnym głosem odczytuje fragmenty
słynnego przemówienia Churchilla o żelaznej kurtynie... Chociaż tak po
prawdzie - podium głównie za epizodyczną rolę Agnieszki Wagner.
3. "Kanał" (1956)
Za
udowodnienie domorosłym rewizjonistom historii (do których sam jeszcze
niedawno się zaliczałem), że łatwo jest z dzisiejszej perspektywy
dywagować nad dylematami, które życie postawiło przed Powstańcami
Warszawy, szczególnie siedząc w wygodnym fotelu przed monitorem i
posiadając dostęp do szerokiego spektrum źródeł. Właściwie brakuje tylko
empirycznego doświadczenia tamtych chwil na własnej skórze, rozterkom
między wyborami, z których praktycznie każdy równał się klęsce. Miejsce
trzecie także za Powstanie Czerwcowe w Poznaniu, gdzie pogardliwie
konotowany "żywioł" okazał się być Narodem przez duże "N"... Więc
poniekąd i za odwilż gomułkowską, destalinizację Polski.
Dla mnie jako
zupełnego laika w dziedzinie najważniejszej ze sztuk, jedno nie ulega wątpliwości. Niezależnie od oceny zaangażowania
politycznego arcymistrza Wajdy, propagandowe przypisy doprawiane przez
rządzących tylko przydają mu arcymistrzostwa. Gdyby u zarania kariery
wyjechał na Zachód, współczesnemu światu byłby teraz znany jako polski
Bergman, Fellini lub Kubrick. Był jednak zobowiązany poświęcić globalną
karierę na rzecz rodzimej martyrologii. Przelana krew ojca,
zamordowanego przez Sowietów w Charkowie, zdeterminowała jednak przebieg
życiowy jego scenariusza.
W niedzielę arcymistrz skończy 90 lat.
Już wiadomo, że puentą kariery nie pozostawi potomności uproszczonego
nieco "Człowieka z Nadziei". Wkrótce na ekranach kin pojawi się
"Powidok" o malarzu Władysławie Strzemińskim, w którego wcielił się
Bogusław Linda. Będzie to powrót do lokalnych realiów, na wskroś
polskiej Łodzi, do naszej biało-czerwonej ziemi obiecanej - po przeszło
100 latach od transformacji. Zapowiada się wspaniałe podsumowanie
artystycznego dorobku wielkiego reżysera.
Legenda Andrzeja Wajdy w kontekście historycznym
Niniejszy wpis powstał w związku z kontrowersjami, które w ramach misyjności mediów publicznych wywołane zostały przez niedawny akt ubogacenia kontekstem historycznym słynnej "Idy" Pawła Pawlikowskiego. Telewizja zdecydowała się wyemitować film, uprzednio zapewniając jednak widzom odpowiednie uświadomienie ideowe, w formie starannego wprowadzenia do seansu. Pomysł nie wszystkim się spodobał, pewien sceptycyzm w kwestii metody wykazał sam wiceminister kultury odpowiedzialny za reformę medialną.